Dwa światy: rzecz o będących i niebędących

Dwa światy: rzecz o będących i niebędących

Długo zastanawiałam się nad tym, czy  napisać ten wpis, zwłaszcza że różni się on charakterem od większości tekstów zamieszczanych na naszym blogu – jest nieco bardziej osobisty, a ponadto piszę go z perspektywy nauczyciela akademickiego i tzw. osoby funkcyjnej. Nawet, jeżeli odzwierciedla jedynie fragment rzeczywistości, uznałam że jednak warto, zwłaszcza teraz, gdy zbliża się Armagedon związany z początkiem roku akademickiego (nie licząc tego, który wynika ze związanych z Ustawą 2.0 reorganizacji na uczelniach).

Często w tym całym zgiełku będziemy stać do siebie w kontrze i to we wszystkich możliwych układach: studenci do pracowników dziekanatu (bo są kolejki), pracownicy dziekanatów do studentów (bo znowu ich tak dużo i każdy zadaje to samo pytanie), nauczyciele akademiccy do pracowników określanych jako niebędący (bo zajęcia są nie w tej sali, albo nie zblokowane tylko z okienkiem) i tak dalej. I może wtedy, mimo tego całego zamieszania, warto na chwilę stanąć (tak, wiem, często nie ma kiedy), wziąć głębszy oddech i policzyć do trzech. Myślę tu przede wszystkim o uprzywilejowanej części uczelnianego świata, z której sama się wywodzę (tj. nauczycieli akademickich, w moim przypadku tzw. samodzielnych pracowników naukowych) – mimo, że w Stowarzyszeniu reprezentuję ten drugi świat – pracowników administracyjnych.

JEDEN: Pracownik administracji jest elementem systemu, w którym często nie on ustala zasady, za to musi czuwać nad ich prawidłową realizacją. Nie ma więc sensu obwiniać go za to, że należy coś zrobić tak, a nie inaczej, albo że czegoś zrobić się nie da. Na przykład przez pierwszy rok realizacji projektu badawczego mogłam ja jako kierownik podpisywać pewne dokumenty, niedawno okazało się jednak, że teraz mają to robić wykonawcy – i nieważne, że mieszkają poza Warszawą lub poza Polską. Nie wiem, dlaczego to się nagle zmieniło. Zakładam, że jest ku temu jakiś wyższy cel (nawet jeżeli polega na dodatkowej pracy). Przyjmuję do wiadomości. Wykonuję, zwłaszcza że…

DWA: Ten sam pracownik administracji jest często bardzo pomocny, a zakres tej pomocy nierzadko samoistnie wykracza ponad zakres jego obowiązków. Warto sobie z tego zdawać sprawę. W ostatnich kilku tygodniach wydarzyły mi się takie cztery przypadki. Wszystkie wspominam z dużą wdzięcznością i sympatią. Dwie moje koleżanki z innych uczelni zazdroszczą mi wsparcia, jakie otrzymuję (i dzięki temu one również, bo realizujemy wspólnie projekt badawczy) w zakresie organizacji badań – logistyki i rozliczeń. Bardzo budujące (i to nie tylko dla mnie, ale i dla innych członków) było także wsparcie naszego Stowarzyszenia przez uczelniany dział zajmujący się obsługą projektów przy składaniu wspólnego wniosku grantowego. Okazało się, że jego szefowa również działa w jakimś stowarzyszeniu – choć nie wiem, czy akurat to przeważyło (a póki co nie wiem, bo…

TRZY: Należymy do dwóch światów, które mam wrażenie, że niekiedy są równoległe – a szkoda! Dopóki nie zaczęłam pracować w dziekanacie moim naturalnym środowiskiem byli inni pracownicy naukowi – nieważne, że po wspólnym zebraniu w zasadzie każdy szedł w swoją stronę. Siedem lat prodziekanowania dało mi całkowicie odmienną perspektywę. Poznałam (niekiedy też pozasłużbowo) sporo osób z tego mniej naturalnego dla mnie świata – i na własnej uczelni i poprzez Forum – i bardzo się z tego cieszę. Jesteśmy takimi samymi członkami uczelnianej społeczności, tyle że wykonujemy inne funkcje. Najpewniej uczelnia nie istniałaby bez nauczycieli akademickich, czy studentów, ale nie wyobrażam sobie, by funkcjonowała bez kwestury, czy działu organizacji dydaktyki 😉

Wiem, że są różne dziekanaty. Równo rok temu poszukiwałyśmy z Ewą Wiśniewską tych szczęśliwych i na kilka takich trafiłyśmy. Jednak część odwiedzonych przez nas jednostek do takich nie należała. Choć nie badałyśmy dziekanatów nieszczęśliwych, wydaje mi się, że zabrakło w nich trzech wymienionych powyżej elementów, z których być może ten ostatni jest najważniejszy. Jeżeli zakładamy istnienie dwóch światów, z których jeden jest z natury lepszy (bo naukowy) od drugiego, to wiele nie osiągniemy – zwłaszcza wspólnie. A przecież pracujemy razem w tej samej sprawie – realizując misję swojej uczelni.

A na koniec odrobina prywaty: Dziękuję pracownikom administracji SGH za wsparcie i współpracę. A szczególne wielkie podziękowania kieruję do Działu Obsługi Projektów i sekcji organizacji wyjazdów zagranicznych pracowników w Centrum Programów Międzynarodowych SGH. Fajnie, że jesteście! 🙂