Przeniesienie przyznawania stypendiów socjalnych do Ośrodków Pomocy Społecznej

Przeniesienie przyznawania stypendiów socjalnych do Ośrodków Pomocy Społecznej

Trudno rozpocząć dyskusję o stypendiach. Pomoc materialna dla studenta obecna jest na uczelni od lat. Temat ten jest bardziej skomplikowany niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Można powiedzieć – co w tym trudnego? Masz wniosek, wydajesz decyzje i sprawa załatwiona. Czasami wpadnie odwołanie, ale i z tym można się łatwo uporać – nic bardziej mylnego. Choć co do zasady pomoc ta przysługuje Polakom, to też świadczenia mogą otrzymać studenci m.in. z Białorusi, Ukrainy itp. (np. stypendium socjalne) lub całego świata (np. stypendium rektora) Koordynator wniosku musi być po trosze prawnikiem, pracownikiem opieki społecznej i znawcą przepisów międzynarodowych, zna również swojego studenta. Spotyka go zazwyczaj podczas całej jego studenckiej ścieżki edukacyjnej. Można powiedzieć, że zna sytuacje jego gospodarstwa domowego, łatwiej mu przyznać zapomogę, czy pokierować w razie ewentualnych komplikacji formalno-prawnych.

Przeniesienie stypendiów socjalnych do OPS-ów może spowodować skutek odwrotny od zamierzonego przez ustawodawcę. Czy student będzie mógł o świadczenie ubiegać się w miejscu swojego aktualnego zamieszkania podczas studiowania? Czy student nie będzie obawiał się wizyty w takiej placówce? Czy w natłoku innych obowiązków tej placówki, dostanie wyczerpujące odpowiedzi na swoje pytania – które, jak wynika z doświadczenia, pojawiają się na każdym kroku. Pytania zadawane są nawet przez studentów, którzy wnioski składają w kolejnych latach. Zawsze łatwiej jest podejść do dziekanatu lub biura obsługującego stypendia w przerwie pomiędzy zajęciami, niż specjalnie jechać do odległego OPSu. Oczywiście zawsze należy spojrzeć na druga stronę medalu – są uczelnie, gdzie pomocą materialną zajmują się pojedyncze osoby, liczba wniosków nie maleje, a prognozy post-pandemiczne wskazują na ich zwielokrotnienie. Zabranie lwiej części pracy i przeniesienie jej do innej placówki niezależnej od Uczelni, może dać podstawy do zadawania pytań, czy pracownicy utrzymają swoje posady?

Propozycja jednego wspólnego systemu obsługi stypendiów jest słuszna niezależnie, czy będzie obsługiwana na uczelni (takim systemem mógłby być np. USOS) czy poza nią. Stworzenie od podstaw nowego systemu, z którego skorzystają wszyscy jest dość śmiałym wyzwaniem planowanym przez ustawodawcę. Gdzie w tym pomyśle znajdują się studenci zza wschodniej granicy, nieposiadający numeru PESEL? Skąd nowy system będzie zaciągał dane dochodowe takiego studenta i jego członków rodziny? Planowana automatyzacja nie wyczerpuje wszystkich przypadków, z którymi do czynienia mają pracownicy na Uczelni, choć taka przydałaby się w zakresie pobierania historii studiów studenta. Kolejnym aspektem jest równanie stawek stypendialnych nie uwzględniając miejsca zamieszkania. To również wydaje mi się nietrafioną koncepcją choćby ze względu na inny zakres cen obowiązujących w różnych regionach Polski. Odmienne stanowisko sądów i ministerstwa nie uleczy zmiana organów przyznających świadczenia, a panujący chaos interpretacyjny przepisów – nie pomoże w pracy. Zmiana proporcji wydatkowania środków i obniżenie kwot przeznaczanych na stypendia za osiągnięcia w nauce – nie zmotywuje studentów do podnoszenia swoich kwalifikacji. Mniejsza ilość środków to albo mniejsze stawki stypendialne (spadek mógłby być znaczący) lub mniejsza ilość świadczeniobiorców. W skrajnym przypadku zarówno jedno jak i drugie. Czy na tym ma polegać reforma przyznawania pomocy studentom? Wartym rozważenia pomysłem byłaby zmiana progu dochodowego uprawniająca do otrzymania świadczenia, zmiana procentowego podziału środków na konkretne świadczenia, aby nie doświadczyć tzw. „klęski urodzaju”. Znane są uczelnie, gdzie Fundusz Stypendialny obfity jest w złotówki, lecz ustawowe zapisy nie pozwalają na ich wydatkowanie, z powodu małej ilości świadczeniobiorców pobierających stypendia socjalne.

Właściwe wydaje się pozostawienie autonomii uczelni w zakresie przyznawania wspomnianych świadczeń. Doprecyzowanie lub korekta obowiązujących przepisów nie wymaga, aby pogłębiać zamieszanie z wyprowadzeniem części świadczeń z uczelni i przekazaniem ich do innej jednostki centralnej. Czy komunikacja, terminy i dane między tymi organami byłyby skorelowane? Czy takie „usprawnienie” de facto nie dołożyłoby pracy Komisji Stypendialnej. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie taki przykład, że student po pomoc przy wypełnieniu wniosku w OPS zwróciłby się na uczelnie, gdzie ktoś znalazłby dla niego czas. Dodatkowo termin na wydanie decyzji odwoławczej przez organ II instancji wynosi 30 dni. W przypadku OPSu takim organem byłoby Samorządowe Kolegium Odwoławcze, a tam terminy rozciągają się już do miesięcy.

Moim zdaniem potrzebujemy ewolucji, a nie rewolucji. Doprecyzujmy obecne prawo, naprawmy błędy, które można skorygować, wprowadźmy zapisy, które będą jasne, klarowne i jednoznaczne. Samo przeniesienie części stypendiów do innej jednostki, która wcześniej tym się nie zajmowała, nie poprawi jakości obsługi i nie przyspieszy działalności organów. Wprowadzone zamieszanie może działać ze szkodą dla wszystkich zainteresowanych, wbrew temu co jest planowane, a w zamyśle uzdrowiłoby system stypendialny.

Na koniec – obecnie znajdujemy się w odmiennej “Covidovej” sytuacji przyznawania pomocy materialnej. Obowiązują nas specjalne przepisy, które co do zasady powinny wspomóc uczelnie. Czy tak się dzieje? Niech każdy zajmujący się pomocą materialna dla studentów sobie na to pytanie odpowie. Więcej o przepisach przejściowych i sytuacji, z którą będziemy musieli się zmierzyć pisze Natalia Karpierz.