„Razem damy radę” – kilka słów o granicy między partnerstwem a służbą

„Razem damy radę” – kilka słów o granicy między partnerstwem a służbą

Przed napisaniem tego tekstu zrobiłam szybki rachunek sumienia. W zeszłym tygodniu trzykrotnie złamałam zasady gry w sprawach administracyjnych:

  1. Na ostatnią chwilę złożyłam wniosek o dofinansowanie projektu, przez co weryfikowano go i „biegano za podpisami”, gdy ja już nerwowo odliczałam godziny do załadowania go do systemu.
  2. Przekroczyłam o 10 dni termin zgłaszania rezygnacji z prowadzenia zajęć. Dziś wysłałam stosowny mail i czekam na werdykt.
  3. Poszłam na łatwiznę pytając o obsługę jednego z programów naszego uczelnianego Office 365, zamiast zacząć od instrukcji dostępnych na stronie stosownego działu.

Moje sumienie nie jest szczególnie obciążone. W końcu w 2 na 3 przypadkach efekt osiągnęłam. Wniosek został złożony, informację uzyskałam, a te zajęcia pewnie uda się wycofać z oferty. Przewinienia nie były jakieś szczególnie wielkie, nie wynikały z mojej premedytacji – trochę z beztroski, trochę z lenistwa, a trochę z siły wyższej. Jeżeli jednak zbierze się w tym samym czasie kilka podobnych do mnie osób, możemy skutecznie utrudnić pracę pracownikom administracji.

Ja sobie myślę, że to przecież tylko jeden wniosek – a takich wniosków jest przecież wiele, do tego dochodzą regularne „pożary”, które nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie wybuchną; wiadomo tylko, że trzeba wszystko rzucić i je gasić. To tylko 10 dni – a jednak kierowniczka dziekanatu musi znowu przescrollować gigantyczny plik Excel z obsadą zajęć i sprawdzić, co zmienia to, że ja się z danej oferty wycofuję. Może trzeba będzie poinformować kogoś innego o tym, że jednak będzie miał zajęcia? Zapoznanie się z instrukcją najpewniej kosztowałoby mnie odrobinę szukania na stronie i ze 4 minuty uwagi. Ale czyż nie lepiej zapytać stosownego pracownika, który to wie i zająć mu kwadrans?

Wyznawszy swoje przewinienia mogę przejść do podsumowania trudności we współpracy między nauczycielami akademickimi a pracownikami administracyjnymi postrzeganych przez tę drugą grupę. Były one artykułowane podczas dwugodzinnego seminarium otwierającego cykl „Razem damy radę” – inicjatywy Marii Cywińskiej. Dyskusję z niemal stuosobową publicznością moderowała dr Anna Cybulko – rzeczniczka akademicka UW.

Głosów było naprawdę wiele. Sprowadzały się w dużej mierze do trzech wymiarów:

  • Podziału na światy równoległe, swoiste plemiona „Będących” i „Niebędących”, które – choć funkcjonują w tej samej społeczności uczelni – to jednak się nie znają. Relacje wynikają z pełnionych funkcji. Brakuje natomiast wiedzy o tym, co robimy, na czym polega nasza praca. My mamy często wrażenie, że to tylko przecież 5 minut po końcu dnia pracy, albo to przecież naprawdę ważna sytuacja. Nie zdajemy sobie jednak sprawy ze skali spraw, jakie pracownicy administracyjny obsługują – i tych bieżących, i tych które właśnie (tak jak nasza) się zapaliły.
  • Hierarchiczności naszych światów – w którym jednak dominującą pozycję mają Będący. Widać to zresztą nawet w sposobie zwracania się – jest „Pani Profesor” i „Pani Marysia”. Ja sobie myślę, że przecież nie po to robiłam habilitację, żeby wypełniać jakieś tabelki do sprawozdania. Tymczasem zamiast zajmować się sprawami naukowymi w minionym tygodniu przyszło mi mierzyć się z zapytaniem ofertowym, powierzeniem wykonania zadań (z takimi rubryczkami, że po dziś dzień aż nie wierzę, że udało się je właściwie wypełnić), wnioskiem o wszczęcie postępowania w systemie zamówień publicznych, uzupełnieniem biogramu i pewnie jeszcze czymś, czego nie pamiętam. Oczywiście pomagali mi w tym pracownicy administracyjni, ale czy nie mogliby tego po prostu zrobić od początku do końca? Granica kompetencji jest płynna między tym, co merytoryczne, a tym co administracyjne czy techniczne (mojego biogramu pracownik administracyjny raczej za mnie nie napisze – choć, kto wie 😉 – ale może mógłby go załadować do bazy; ale czy to, że jest to techniczne, automatycznie powinno oznaczać, że nie robię tego ja?). Do tego dochodzi przekonanie, że pracownicy administracji tak sami z siebie te procedury wymyślają i im hołdują; tymczasem nierzadko i pracownikom administracji sprawiają trudność coraz to nowe zmiany przepisów oraz ich konsekwencje.
  • Rozbieżność sposobu pracy i celów – mimo że wszyscy gramy do jednej bramki, powinniśmy bowiem wspólnie realizować misję uczelni. Jako pracownik naukowo-dydaktyczny mam w dużej mierze cele indywidualne, za których realizację mogę liczyć na nagrodę. Jak trzeba, będę pracować po nocach, aby przygotować wysokopunktowany artykuł, za który mam szansę uzyskać grant rektorski. Pracownik administracyjny nie musi podzielać mojej chęci (mojego!) rozwoju i reagować na moje maile poza godzinami pracy. Musi stawić się do pracy o 8 rano, podczas gdy ja mogę zacząć np. o 10 odsypiając zarwaną noc (inna rzecz, że mi się nie zdarza, ale jak się uprę, to mogę). Za swoją pracę może liczyć na standardową nagrodę, a wykonując swoje obowiązki, zarabia na pensję, i tyle. Jeżeli zrobi coś spektakularnego – np. obsłuży znacznie większą liczbę studentów – to „daje radę”. A skoro daje radę, czemu z tego nadal nie korzystać.

Nasze światy nie są oczywiście czarno-białe. Znam masę fantastycznych pracowników administracji, ale i kilka osób, z którymi trzymam się na baczność. Wiem, że i w moim „plemieniu” są osoby traktujące pracowników administracji w sposób partnerski, albo niekoniecznie. Pamiętam również swoją pozycję, gdy byłam szeregową młodą panią doktor i zmianę, gdy stałam się panią prodziekan. Wiem jednak, że w układzie światów równoległych to do nas – nauczycieli akademickich – należy wyjście z ewentualną zmianą naszego fragmentu hierarchicznej kultury organizacyjnej. W ten sposób będzie się nam wszystkim lepiej pracowało. A ponadto daje to możliwość poznania od innej – zwykłej, ludzkiej strony naprawdę fantastycznych osób.

W tym miejscu pozdrawiam serdecznie zespół mojego byłego Dziekanatu Studium Magisterskiego, a przy okazji rachunku sumienia – Dział Obsługi Projektów, Kwesturę, Dziekanat Studium Licencjackiego i Centrum Otwartej Edukacji SGH. Cieszę się, że ze mną wytrzymujecie 😊